La vraie éloquence consiste à dire tout ce qu’il faut, et à ne dire que ce qu’il faut. (La Rochefoucauld)
Prawdziwa elokwencja polega na tym, żeby powiedzieć wszystko co trzeba i nie więcej niż trzeba.



29 kwietnia 2011

Świat w 3De: Demoralizacja, Dezintegracja, Dekompozycja (1)

  

Czy można być jednocześnie optymistą i pesymistą?
Czy do pomyślenia jest sytuacja, w której usposobienie prowadzi nas w stronę radosnego carpe diem, a byle kontakt z mediami odprowadza nas na miejsce. A tam wściekamy się przy pomocy wyrazów, które zachwyciłyby współczesnego licealistę, a niejedną nowobogacką czytelniczkę Gretkowskiej rzuciłyby w nasze ramiona, gdybyśmy ich w porę nie zamknęli.

Któregoś dnia przyszła mi do głowy formuła "3De" i postanowiłem o jej postępach napisać. Wyznam, że pierwszy pomysł dotyczył 4De, ale zdecydowałem się ograniczyć do tytułowych trzech. Jeżeli Czytelnik nie domyśla się, z którego "d" zrezygnowałem, niech dalej nie czyta.

Na temat sił, forsujących w Unii Europejskiej politykę demoralizacji, dezintegracji i dekompozycji, można mieć różne opinie - pod warunkiem jednak, że zbiegną się one w pogląd następujący:
Polityka 3De rodzi się w niedostępnym dla byle przechodnia pomieszczeniu, w którym rozparły się dwie córy Antychrysta: dwustuletnia Wszetecznica, ta z cyrklem w ręku, i jej starsza o 1800 lat siostra, trzymająca księgę, którą się czyta od prawej do lewej.
Widać tam też Mamonę, trzecią córę Antychrysta. Najstarszą, bo poczętą w dniu wypędzenia Adama i Ewy z Raju. Patronkę Maksymalnego Zysku za Wszelką Cenę.


Teraz mogę zabrać się za mozaikę. Jej elementy będę układał stopniowo, tak aby kolejne De nabierały ciała bez pośpiechu. Aż wyraźniejsze staną się rysy Nowego Człowieka, przeznaczonego dla Nowego Porządku w Nowych Czasach.

Stary człowiek, zwłaszcza ten urodzony na 10 lat przed II Soborem Watykańskim, materiałem na nowego człowieka nie jest. Stary człowiek nie tyko niepokoi się, ale wierzga i przeszkadza. Nie zgadza się na aborcję potomstwa i mimo, że żywi się go rakotwórczym jedzeniem, ani myśli akceptować eutanazji, niosącej mu "godną śmierć".



Pozostaje młody człowiek.
Trzeba go tylko jak najwcześniej zabrać z domu. A rodziców tak zająć zarabianiem na chleb i igrzyska, żeby się nie spostrzegli. Aby zabić w nim instynkt religijny, trzeba go zepsuć. Trzeba więc nauczyć go pożądania gadżetów, markowych strojów,... "bezpiecznej erotyki". Koniecznie, zanim wystąpią pierwsze objawy marzeń o miłości.
Trzeba mu pozwolić na wszystko, czyli trzeba wszystkiego zabronić rodzicom.
Ma wiedzieć, że północ jest gorąca i jasna, a południe ciemne i zimne. O tym, że w centrum mrowiska siedzi żarłoczna Królowa Matka, wiedzieć nie powinien.
Najprostszym sposobem wczesnego odebrania dziecka rodzicom jest obniżenie wieku szkolnego. Zadowolę się na razie przypuszczeniem, że jeśli na stanowisku ministra Edukacji Narodowej dłużej pozostanie Katarzyna Hall, to przedszkole zacznie się przed porodem, a Odę do Radości dziecko będzie śpiewać przed pierwszymi zębami. Co da tę oto rozweselającą pierwszą linijkę: "O Ładości, iskło bogów, kwiecie elizejskich pól", a jedenastą jeszcze weselszą: "Ładość tłyska" z piełsi ziemi, Ładość pije cały świat".

Przesadzam?


Podłóżmy sobie teraz coś pod kolana i pochylmy się na mozaiką. Wstawimy dwa pierwsze elementy z pierwszego De ( Demoralizacji):


Element 1
Francja:
Region Paryski (Ile-de-France) i francuskie ministerstwo Edukacji Narodowej uruchomiły program "Paszport Zdrowie Antykoncepcja" (Pass Santé Contraception).
Dla kogo?
Odpowiadam z marszu - dla najbardziej potrzebujących. Dla licealistów od wieku 15 lat.
Od 26 kwietnia, dziewczęta i chłopcy będą mogli wypiąć się na rodziców i ich koncepcję wychowania. Z "paszportem" w formie 6 kuponów, wydanym przez szkolną pielęgniarkę, licealny amator seksu będzie mógł się anonimowo i za darmo udać do internisty, ginekologa i laboratorium analitycznego, gdzie będzie miał możliwość wyposażenia się we wszelki środek antykoncepcyjny (piguła, patch, pierścień, prezerwatywa, etc.). Okazało się bowiem (kto siedzi, niech wstanie!), że wciąż 15% uczniów nie stosuje prezerwatyw w stosunkach "z nowymi partnerami". A potem uczeń łapie AIDS albo uczennica ciążę.

I co z tego, że prezeska Federacji Rodziców, Mme Claudine Caux, denerwuje się? Niewiasta uważa, że program będzie zajmował się objawami, a nie przyczyną. Ta przedstawicielka obskurantyzmu śmie sądzić, a nawet się upiera, że sprawa antykoncepcji u dzieci jest sprawą prywatną i że powinni się nią zajmować w pierwszym rzędzie rodzice.

Ani minister, ani socjalistyczne kierownictwo Regionu Paryskiego nie zająknęło się nawet na temat uczuć młodych ludzi. Nie żądam, żeby urzędowe kanalie zajmowały się śpiewem słowików, jaśminowymi alejami, miłosnym cierpieniem i innymi "utratami tchu" typowymi dla niespodziewanego zakochania się, ale też ani jedno słowo nie zostało poświęcone miłości i odpowiedzialności. Oni argumentują, że aborcja jest gorsza, a ja bezradnie rozglądam się za powieściami lub filmami ukazującymi miłość dobrą, z takimi jej atrybutami jak zaufanie, wierność i cierpliwość...
Och, jestem niesprawiedliwy - właśnie w programie telewizyjnym trafiłem na film o uczuciach. Był wyświetlony wczoraj, 28 kwietnia, na utrzymywanym przez podatnika kanale ARTE. Film produkcji izraelskiej, o tytule "The bubble". Wywołujący (podobno) łzy nad historią młodego chłopaka izraelskiego, Noama, który podczas służby wojskowej skontaktował się manu militari z młodym chłopakiem palestyńskim Ashrafem, a następnie, w trybie doraźnym, w nim się zakochał. Informujące mnie o tym pisemko telewizyjne Télé Loisirs tak się tą czystą miłością zachwyciło, że przystawiło do dzieła trzy gwiazdki, dowodząc, że miłość w sztuce swoje miejsce ma. Pod warunkiem, że chodzi o sodomitów.

 
Element 2
Europa / Francja:
Zaczęło się w Szwecji. Pęcherz puchł w tym kraju od 1957 r., aż się rozerwał w 1979. Urzędnicy państwowi zdecydowali, że wiedzą lepiej od rodziców, jak małego Svena zniechęcać do zła. Wcześniej stary Olaf miał prawo ostrzec smarka w stylu "Jeśli nie przestaniesz podkradać koron z torebki mamusi, a siostrzyczce pokazywać ptaszka, to tatuś złoi ci dupę i będziesz spał na stojąco". Obecnie, na każde uniesienie brwi, Sven może tatusiowi pokazać to, co kiedyś siostrze.

Na kolejne państwa nie trzeba było długo czekać: Finlandia wykastrowała się wychowawczo w 1983 r., a za nią Austria, Cypr, Dania, Łotwa, Bułgaria, Rumunia, Węgry, Grecja, Holandia, Portugalia i wreszcie w 2010 r. - a jakże, a gdzieżby nie - Polska.  "Plan wykonan, podpis Onan", powiedział sobie pewnie prezydent, a marszałek Sejmu powtórzył. To, co obaj podpisali, weszło w życie 1 sierpnia 2010 r.
Pewnego rodzaju opór stawiły Italia i Belgia. We Włoszech nie ma prawa, a tylko orzeczenie Sądu Najwyższego, a w Belgii wprawdzie prawo jest, ale - bez przepisów wykonawczych - nie oddycha.
Francja w tej konkurencji na podium nie stoi, ponieważ w sprawie wychowywania przez skórę wykazała poczucie humoru i uznała, że temat jest tabu. Wprawdzie Bruksela rozdarła się ostrzegawczo w roku 2008, ale Paryż wypchał sobie w odpowiedzi uszy watą. Stąd dalej obowiązuje prawo, że tyłek smarkacza zachowuje nietykalność wyłącznie w miejscach publicznych, a w domach wciąż wychowywać można. Nie wolno, naturalnie ani zabijać ani ranić, ale mimo tego ograniczenia środków edukacyjnych, przeciętny młody Francuz pochodzenia francuskiego umie się jeszcze zachować.
Status quo do tego stopnia irytuje takiego na przykład Oliviera Maurela, autora dzieła "Klaps, pytania w kwestii przemocy w wychowaniu" ( La fessée, questions sur la violence éducative), że wystawił na światło dzienne takie oto inteligentne pytanie: "Dlaczego wolno jest bić dziecko, podczas gdy zabronione jest bicie dorosłego mężczyzny, kobiety, osoby w podeszłym wieku, a w więzieniu najgorszych przestępców? Czy nasze prawa nie zezwalają na agresję wyłącznie wobec najsłabszych."
Nie będę miał za złe Czytelnikowi, jeśli mu przyjdzie w tym momencie do głowy, że szkoda, że Olivier Maurel jest już po maturze i że "bicie dorosłego mężczyzny jest zabronione". 



Bić albo nie bić - oto jest pytanie.

Częściową odpowiedź można znaleźć w życiorysie wpływowego obywatela Francji o nazwisku Jacques Attali i pochodzeniu prawniczo-handlowym. Gdyby był w dzieciństwie bity, albo bity staranniej, to - być może - ze smarkacza o niskich, ale banalnych skłonnościach do zrzynania od innych, wyrósłby na coś mądrzejszego i ostrożniejszego. A tak, ten osobnik, używany przez prezydenta Sarkozyego do wymyślania zbawczych strategii, potrafi przyznać się do poglądu, że jedynym sposobem na rozwiązanie problemów systemu opieki zdrowotnej będzie w przyszłości eutanazja, albo że pewna liczba obywateli będzie od urodzenia przewidziana do bezrobocia i że w tym kierunku powinna być od kołyski kształcona.
Tak oto w Minute, na świeżo po kolejnym wyczynie, napisał o Attalim Thierry Herbé :
"Jeszcze raz Jacques Attali potrafił znaleźć sposób na lżenie ziemi, na której przyszło mu się urodzić: Jest bardzo ważną rzeczą przyznać, że kraj - to nic innego, jak hotel, czyli miejsce zdolne pomieścić inwestorów, naukowców i tych wszystkich, którzy mają ochotę pracować.".
A tak Thierry Herbé podsumował: "W istocie, nasz kraj stał się hotelem na godziny, gdzie Jaques Attali jest jednym z alfonsów".

* * *

Elementy 1 i 2 mówiły o demoralizacji. Tej, nad którą pracują dwie pierwsze z trzech cór Antychrysta.
Do sukcesów trzeciej wrócimy. Mamona była kształcona inaczej i mieszkała w internacie z wychowawcami na wyższym poziomie towarzyskim.

Mamy czas.
Zwłaszcza że, gdy się człowiek śpieszy, to się Siurakowski cieszy.

Rozpuszczalnik